poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Dachówka K-35

Nazwałem ją tak, gdyż jej rozbieg zaczyna się na ... dachu budynku! Wiem, osobliwa sprawa. Być może to jedyna tego typu skocznia w Polsce a może i Europie :)  Ale ...
 
 
... tak na prawdę nazywa się "Karpatka" od nazwy góry, której apogeum wznosi się na północ od skoczni i osiąga 727 m.n.p.m.

Tak na prawdę skocznia nie zaczyna się na dachu, a tuż przy nim.
Można jednak odnieść takie wrażenie oglądając z dołu lub z daleka.
Znajduje się praktycznie w centrum Karpacza (oznaczyłem obiekt czerwoną elipsą)

Widok z góry

Kiedyś metalowe schodki pozwalały na wejście bezpośrednio z budynku bądź od dołu rozbiegu.

Sąsiadujący dach sąsiedniego budynku :p

Jej stan techniczny jest dość kiepski, ale wciąż się trzyma. Metalowe stopnie prowadzące na górę są mocno zardzewiałe i często zgrzytają i wyginają się.


Poprzerastane są samosiejkami i gałęziami pobliskich drzew. Górna platforma zrobione jest z drewna. Tu jednak nie odważył bym się przebywać w towarzystwie ... kilku osób. O ile 2-3 nie powinny się obawiać, ale lekko podłamane deski pod którymi nie ma nic oprócz kilkunastometrowej przestrzeni mówią, że ciężaru całej grupy ludzi nie wytrzymają. Miejcie się na baczności jeśli wpadniecie odwiedzić te miejsce.


Jej punkt konstrukcyjny znajduje się na 35 metrze, ale uzyskiwano na niej nawet odległości ponad 40-metrowe.

Kliknij aby powiększać zdjęcia
Skocznię wybudowano w latach 1972-1975 na potrzeby treningowe klubu Śnieżka Karpacz. W pierwszych latach odbywało się na nich sporo treningów i konkursów, ale z czasem używano jej coraz rzadziej i rzadziej. Dzieciaki za to miały z niej sporo frajdy, zresztą nie ma się co dziwić, jakbym ja tam mieszkał za młodu, spędzał na niej całe, krótkie, zimowe dnie. Świetne miejsce na zimowe harce :)

Kompleks skoczni Karpatka posiada oczywiście platformę dla trenerów/sędziów zawodów.
 

Kiedyś pokryta była igielitem. Na górę prowadziły wkopane w ziemię drewniane stopnie.



W 2003 roku skocznie wyremontowano, a w zasadzie jedynie jej zeskok. Pytanie tylko po co? Bo od tamtej pory jest całkowicie nieużywana, no chyba, że ktoś wpadnie tam na szybkie piwko/winko :)


Skocznia i zeskok w pełnej okazałości.
Skoki narciarskie w Karpaczu umarły, chociaż były tu kiedyś 4 skocznie narciarskie i sporo lokalnych zawodników z Karpacza startowało w zawodach, nawet pucharu świata, a jeden z nich wyjechał na olimpiadę zimową. A dziś?
Szkoda, że lokalne władze tak zaniedbały tę dyscyplinę sportu i obiekty jej służące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz