piątek, 7 listopada 2014

Syjamskie jesiony pod Barańcem

Drzewne Dziwadła odcinek 2:
Syjamskie jesiony pod Barańcem

Te jesiony wyniosłe (Fraxinus excelsior) można zobaczyć w Górach Kaczawskich, schodząc w dół w kierunku wschodnim od nieznacznego obniżenia terenu pomiędzy szczytami Skopcem a Barańcem, tuż przy niebieskim szlaku turystycznym. Idąc w kierunku wschodnim będziemy go mijać po naszej lewej stronie, na skraju lasu.

Zjawiskowe jesiony oznaczone są czerwoną gwiazdką
Co czyni te drzewo nadzwyczajnym?
 
Po pierwsze ilość pni, w tym przypadku są dwa pnie, a gdyby liczyć boczny odrost jednego z nich prawie od samej podstawy, to już 3 pnie :)

Sam już nie wiem czy powinienem w tym przypadku używać liczby pojedynczej czy mnogiej :)

Na pierwszy rzut oka to po prostu zwykłe drzewo, przez co ogromna większość mija je niezauważalnie,z obojętnością.
Taki stan rzeczy musiały poprzedzić niecodzienny zbieg okoliczności. Najprawdopodobniej 2 może nawet 3 nasionka w jakiś sposób zlepiły się ze sobą, (połączyły się) zanim jeszcze puściły pędy i zaczęły się wydostawać na powierzchnię. Dlatego widzimy więcej niż jeden pień wyrastający z tego samego miejsca.  Być może  ten boczny odrost to trzecie nasiono, które przy tym przedziwnym biegu wydarzeń zostało uszkodzone i rozwija mu się nieco gorzej niż swoim braciom. Kto wie? :p
 
 
Po drugie, co najciekawsze w tym drzewie (tzn. w tych drzewach) to  zrost gałęziowy pomiędzy dwoma najgrubszymi pniami. Jest tak idealny, (i z pewnością spełnia swoje biologiczne funkcje) że nie sposób dociec, czyja to była gałąź, czy to lewego czy prawego pnia. Szansa by boczne odgałęzienia odchodzące od oddalonych od siebie o 30 cm pni wyrosły na tym samym poziomie i w tym samym akurat kierunku wydaje się niezwykle koincydencjalna, szczególnie, że po wrośnięcie jednej gałęzi w drugą nie ma żadnych śladów (kora rozkłada się jednolicie).
 
Cudo natury :)
Jesiony te nie należy do najstarszych, a raczej powinno się powiedzieć, że to wciąż młode drzewa.

P. S. Starym jest z kolei sam gatunek Fraxinus excelsior, który towarzyszy losom świata od około 10 milionów lat. To czyni go jednym z najstarszych drzew.

piątek, 31 października 2014

Biegacz skórzasty

Nasz dzisiejszy bohater to oczywiście przedstawiciel rzędu owadów, które znamy pod sympatyczną nazwą chrząszcze. W toku ewolucji zróżnicowały się do tego stopnia, że dzisiaj po naszej gościnnej planecie stąpa ponad 400 tysięcy różnych gatunków. A to oczywiście nie wszystkie jakie de facto po niej stąpają, a jedynie te, które poznali naukowcy (za pewno troszkę ponad połowa) :)

Najbardziej popularnym chrząszczem, którego znają wszyscy jest ... biedronka! :)

Ale wróćmy do meritum tekstu, do naszego biegacza. Należy do rodziny biegaczowatych, która zawdzięcza swoją nazwę umiejętności szybkiego biegania (szybkiego jak na chrząszcze). Biegają, ponieważ nie są zdolne do lotu jak inne owady czy chociażby inni przedstawiciele chrząszczy.

Carabus coriaceus


To największy przedstawiciel rodziny biegaczowatych występujących w Polsce i drugi największy w Europie. Rozmiary dorosłego osobnika wahają się od 25 mm do nawet 42 mm (to ponad 4 cm!). Całkiem sporo!


Poszczególnych przedstawiciel rodziny biegaczowatych nie tak łatwo od siebie odróżniać, w przypadku biegacza skórzastego nie powinno jednak być z tym problemu. Po pierwsze rozmiar, po drugie lekko pomarszczona, matowoczarna zbroja. Przypomina ona grubo wyprawioną skórę, stąd też się wzięła jego nazwa gatunkowa - skórzasty.

 
Posiada bardzo specyficzny zapach, zresztą wiele chrząszczy wydziela dość ostre zapachy. Zapach ciężko zinterpretować, ale nie można powiedzieć, że jest nieprzyjemny, chociaż ciężko powiedzieć również, że jest słodki :p

Gatunek jest związany z drzewami, choć z rzadka może zapędzić się do naszych ogrodów i sadów.
 
Najlepiej czuje się w lesie (szczególnie suchym), mieszka mu się w ściółce lub pod kamieniami i poluje na małe leśne organizmy. W sumie to nie wszystko są małe, zdarza mu się polować również na te większe jak np. płazy czy dżdżownice, które mogą być od niego większe albo dłuższe. Na miejscu są jednak sprawne techniki zabijania chociażby ostre żuwaczki, którymi ofiarę można ... złożyć samemu sobie (;p). Atak tego chrząszcza na dżdżownicę jest bardzo widowiskowy - dżdżownica się gnie, wije i owija wokół chrząszcza, a ten często w pozycji na plecach dokonuje aktu mordu co wygląda bardzo spektakularnie ( i przypomina walkę w parterze). Zanim jednak ofiarę zje s obleje ją sokami trawiennymi i poczeka aż te zaczną działać, dopiero potem zacznie wysysać z niej wnętrzności i co po miększe części ciała. W przypływie strachu soki trawienne mogą mu posłużyć za ciecz obronną i może je wystrzyknąć na odległość nawet 1 metra.
 
Poznaliśmy w tym momencie bardzo ciekawe i w miarę rzadkie w świecie ożywionym przysposobienie drapieżnicze - trawienie pozajelitowe.
 
 
Mimo, że jest mięsożercą czyli drapieżnikiem, człowiek nie musi się go obawiać, nie ugryzie, nie ukąsi, nie użądli - jest niezbyt groźny :) Niezbyt? Tak, ponieważ zdarzają się wypadki, że może "opluć" płynem trawiennym, co w zasadzie nie powoduje żadnych negatywnych konsekwencji, gdyż skóra człowieka jest zbyt gruba i solidna by mogła ulec jego tajnej broni, ale nie wiem jakby zachowało się oko pozostawione na działanie tego płynu przez dłuższy czas.
 
Jest przydatny również ludziom ponieważ na jego talerzu lądują czasami ogrodowe pasożyty i niszczyciele upraw jak np. ślimaki.
 
 
Najbardziej aktywny jest w nocy i późnym wieczorem, wtedy poluje w czym bardzo pomocny jest bardzo dobrze jak na chrząszcza rozwinięty zmysł powonienia. W jego nocnych eskapadach pomaga mu kolor - czerń, który doskonale maskuje go w mroku. W dzień miałby już problemy z niezauważalnością.
 
Zimuje w starych, gnijących i zmurszałych pniach drzew często w grupach po nawet kilkanaście osobników w jednym pniaku. Każdy osobnik ma jednak swój własny apartament. W takich warunkach mogą przetrwać bardzo niskie temperatury sięgające nawet -25°C.
 
Larwy żyją w wierzchniej warstwie gleby lub ściółki.
 
Długość życia tego gatunku to maksymalnie 3-4 lata.
 
W Polsce objęty jest częściową ochroną gatunkową! Nie drażnijcie go! Nie wolno!
 
 
 

W wielu regionach Europy już wymarł, a w pozostałych jego liczebność niestety spada.

poniedziałek, 27 października 2014

Szrenickie Końskie Łby

W Karkonoszach można podziwiać wiele granitowych formacji skalnych.

Jedną z nich, jest grupa ostańców nazwana Końskimi Łbami.

Zatwardziałe wierzchowce :)
Skały znajdują się praktycznie na samym grzbiecie karkonoskim, na lekko opadającym w dół, północnym zboczu popularnej Szrenicy górującej nad Szklarską Porębą. Znajdują się tuż przy szlaku turystycznym prowadzącym na szczyt Szrenicy z Hali Szrenickiej. Niedaleko znajduje się górna stacja wyciągu i Schronisko "Szrenica"(obiekt prywatny).
 
 
Położone są na wysokości około 1290 m. n. p. m.
 
Lokalizacja w terenie (oczywiście w czerwonym kółeczku znajduje się nasz dzisiejszy obiekt zainteresowań) :)
Taką a nie inną nazwę nadano tym skałom z bardzo prostego powodu - przypominają (albo przypominały nazwodawcom) końskie głowy.
 
 
Mimo, że znajdują się przy samym szlaku (około 50 metrów) to jednak nie są dostępne dla turystów. Lezą bowiem na terenie Karkonoskiego Parku Narodowego, a w przypadku takiej formy ochrony przyrody nie wolno "deptać" niczego co nie znajduje się bezpośrednio na szlaku.
 
 
 
Odwiedzane są jednak dość licznie przez przechodniów. Mało kogo odstrasza nietrudne do pokonania łańcuchowe ogrodzenie. Złapania i grzywny za łamanie regulaminu parku zdarzają się tu bardzo ale to bardzo rzadko (osobiście słyszałem tylko o jednym takim przypadku). Z drugiej strony, skoro znajduje się to tak blisko szlaku, i żeby dotrzeć do nich wystarczy się przedrzeć przez 20 metrowy lasek kosodrzewinowy, władze parku mogłyby "poszerzyć" w tym miejscu szlak aż do skałek. A z trzeciej strony to nawet nie jestem pewien czy takie przyzwolenie nie ma miejsca, bo bardzo często można się spotkać ze zdjęciami z Końskich Łbów nawet na oficjalnych portal górskich i nigdy problemu żadnego nikt nie robił.
 
 
Wędrowcy lubią tu wypoczywać i podziwiać panoramy nie wyrządzają przy tym szkody naturze. Hmm.


Sama formacja skalna to 4 główne "łby" wyrastające ponad powierzchnię gruntu do kilkunastu metrów wysokości. Między nimi porozrzucane są chaotycznie mniejsze i większe bloki skalne. Im dalej od szlaku tym robi się stromiej a co za tym idzie - grawitacja - znajdziemy tam coraz więcej bloków skalnych. W tym terenie wygrały jednak sosny karłowate (tzw. kosówka) i inne rośliny, często przykrywając (maskując) granitowe bloki. Licznie występują tu tez borówki czernice i brusznice.
 

Wśród rumoszu skalnego poniżej skał można podziwiać narodziny młodych kosodrzewin. Nie jest jednak łatwo je wypatrzeć pomiędzy "dorosłymi" osobnikami :)

  
Powstały w ten sam sposób co wszystkie karkonoskie ostańce z granitu. Są dziełem erozji i denudacji. Długotrwały proces zamarzania i rozmarzania wody w skale spowodował jej rozdrobnienie, a następnie usunięcie. To co było mocniejsze przetrwało do dzisiaj :)
 
 
Widoki rozciągają się z Końskich Łbów są fantastyczne. Możemy obserwować stąd lwią część Gór Izerskich, praktycznie całą Szklarską Porębę, ...
 
 
... Kotlinę Jeleniogórską przed Górami Kaczawskimi, Rudawy Janowickie i ...

Dla tych, którzy nie lubią się wspinać po skałach, znajdzie się tu również łatwoosiągalny taras widokowy.

... Karkonosze na wschód od Szrenicy.
 
Jesienią często występuje tu zjawisko inwersji. Wtedy pokrywa chmur znajduje się poniżej wierzchołków gór ukazując takie oto widoki. Przepięknie! :)
Ci z sokolim wzrokiem mogą dostrzec również poszczególne szczyty w Górach Kamiennych i Górach Wałbrzyskich, oczywiście przy sprzyjającej aurze :)
 
 
 
Jedna z legend mówi o tym, że  wierzchowce rycerzy-rozbójników nazywanych w tamtych czasach raubriterrami, zostały za karę za niehonorowe i bestialskie czyny swoich panów zamienione w kamienie i rozsypane po całych Karkonoszach.
 

Dla tych, którzy nie lubią się męczyć jest wyciąg na Szrenicę. Jego górna stacja znajduje się niecałe 200 metrów od Końskich Łbów.

 
 Możemy tu podziwiać wiele ciekawych form w granicie.

Kociołek wietrzeniowy
Jeden z Końskich Łbów w znacznej części tworzą obrywy skalne, sporej wielkości bloki skalne. Między nimi utworzyła się niewielka jaskinia, którą można przejść z jednej strony na drugą.
Czasami podczas inwersji, chmury tworzą białe morze, pod którym nie da się dostrzec zupełnie nic.


I mnie zdarzało się tu bywać i dokonywać przedziwnych czynów :D
 Wylądowały nawet niegdyś na znaczku pocztowym :)
 
 
Ich niemiecka nazwa brzmiała Pferdekopfstein.
 
 
P. S. Ścieżkę na skały odnajdziecie między kosówką, znajduje się praktycznie na zakręcie i w miarę łatwo ją dostrzec.

niedziela, 26 października 2014

Dzikie śmieciowisko pod Strugą

W krajobrazie Sudetów nie brakuje również dzikich wysypisk śmieci. Nie rzucają się one w oczy z taka samą siłą co szczyty gór ale łatwo na nie wpaść przemierzając lasy, łąki i pola.

Człowieku wstydź się !!!

Oprócz standardowych śmieci znajdują się tu również meble i trochę złomu w postaci martwych urządzeń agd.
Na jedno z takich wysypisko natknąłem się niedawno. Znajduje się przy drodze łączącej Nowe Bogaczowice ze Strugą, w powiecie wałbrzyskim (w Górach Wałbrzyskich).

Kliknij aby powiększyć zdjęcie. Śmietnisko oznaczone czerwonym kółeczkiem.
Ukrywa się za pasem zdziczałych śliw (tarniny), posadzonych tu kilkadziesiąt lat temu przez człowieka. Swoją drogą, to też ciekawa sprawa, skąd pas tych owocowych drzew w takim miejscu.


Dziwi mnie również to, że pola na skraju których gniją te śmieci są użytkowane i ... wychodzi na to, że użytkownikowi  taki stan rzeczy nie przeszkadza. Hmmm? Może myśli, że dzięki temu gleba będzie zawierać więcej żelaza, miedzi, cynku i ołowiu? Ma rację! :/

P. S. Przeważnie piszę o walorach Sudetów, więc dlaczego miałbym nie pisać o jego wadach? Może rozpowszechnianie treści i nowin o dzikich wysypiskach w znikomym (ale jednak) stopniu wpłynie na ograniczenie ich powstawania w przyszłości? Szansa równie znikoma, ale jest ...

sobota, 18 października 2014

Borówka czernica (i łatwiej dostrzec długowieczność)

Sudeckie lasy i obszary podleśne gęsto porośnięte są borówkami: czernicą i brusznicą i błotną (tą troszkę rzadziej niż gęsto, to gatunek dość rzadki).

Dzisiaj weźmiemy pod binokular tę pierwszą - czernicę.
 
Vaccinium myrtillus


 
Często określana jest po prostu jagodą, ale to zbyt ogólne określenie więc z punktu widzenia nazewnictwa jest niepoprawne. Jagodą bowiem określa się wiele owoców różnych gatunków. Jagoda to rodzaj owoców (są nimi np. pomidory czy daktylowce).

Nazywana jest również jagodą modrą, jagoda leśną lub jagodą czarną.
 
Owoce charakteryzuje woskowy nalot. Jest bardzo nietrwały, wystarczy kontakt z palcem bądź wodą by nalot zniknął z powierzchni owocu.
Należy do rodziny wrzosowatych.
 
To popularna krzewina, zarówno na nizinach jak i w górach, chociaż o wiele bardziej sprzyjają się górskie, nachylone zbocza. W Sudetach zajmuje niekiedy ogromne obszary, zwłaszcza w Karkonoszach (po obu stronach granicy), Masywie Śnieżnika czy Jesionikach ale również w Górach Kamiennych, Izerskich, Stołowych czy Złotych.

Występuje jedynie na półkuli północnej.

Nie straszne jej mrozy i długie zimy dlatego też dobrze czuje się w klimacie arktycznym, nie tylko umiarkowanym.

Pola borówkowe na wierzchowinie Kowarskiego Grzbietu w Karkonoszach.
Wszędzie tam gdzie szczyty porośnięte są lasem świerkowym lub sosnowym bądź lasem iglastym z lekką domieszką gatunków liściastych np dębów czy buków, pojawić się mogą czernice. Jeśli las jest na tyle dobrze oświetlony czyli niezbyt gęsto obsadzony - rosną w nim. Ale też często wyprowadzają się na obszary podleśne, tam skąd nie wygonią ich gatunki typowo łąkowe :) Ale warunkiem jest kwaśna gleba, a taką zapewniają właśnie drzewa iglaste.
 
Często wspinają się nawet ponad górną granicę lasu.
 
Ogromne borówki z czeskiej strony Karkonoszy.
Krzewiny, gdy tylko sprzyjają im warunki, mogą dorastać nawet do 70 centymetrów, choć te które najczęściej są widywane przez spacerowiczów nie przekraczają 15 cm wzrostu. Podobnie ma się sprawa owoców. Niektóre są niewielkich rozmiarów, bywają jednak i takie których średnica dochodzi do 1 cm ( prawie jak agrest, albo dojrzała aronia).
 

Ta sama sytuacja jest z liczebnością. Są krzewiny gdzie owoców jest (chyba) ięcej niż listków. 

 

Ale tyle cechach zewnętrznych/anatomicznych tych roślin, przejdźmy do ich niezwykłych właściwości biochemicznych.
 
Wspomnę może na początku, że najzdrowsze i najcenniejsze są świeże owoce, nieprzetworzone termicznie ani chemicznie. Nie lękajcie się zatem brudnych, zlanych sokiem dłoni podczas pieszych wędrówek - znów będą czyste (za sprawą kwasku cytrynowego, bądź soku z cytryny). W zasadzie to będą jeszcze czystsze niż poprzednio, jeśli weźmiemy pod uwagę, że po zażyciu borówek nasz organizm będzie zdrowszy i sprawniejszy.
 
Owoce czernicy zawdzięczają swój kolor antocyjanom z których produkuje się E163 służące w przemyśle spożywczym do barwienia żywności na kolor czerwono-filetowy.
Witaminy, o których mówi się najczęściej w przypadku owoców i warzyw, to tylko jedna z silnych stron tej rośliny. Czarna jagoda przede wszystkim zawiera spore dawki witamin C i B1, A czy PP.

Obok nich występują licznie takie pierwiastki jak selen, mangan, cynk i miedź.
selen, cynk, miedź i mangan

http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/jagody-wspomagaja-leczenie-wielu-chorob_33946.html
 
Ale to co czyni te owoce wyjątkowo cennymi dla naszego organizmu są antyutleniacze (antyoksydanty). Postaram się Wam wyjaśnić w kilku prostych zdaniach wyjaśnić na czym polega i jak ważne dla naszych organizmów są antyutleniacze.
 
Ogromna większość świata organicznego, raz od kilkuset lat również i świata nieorganicznego bazuje na paliwie węglowym. Czy to ropa, czy benzyna, czy gaz ziemny, czy węgiel kamienny czy dla nas, ludzi - węglowodany (cukry). Węgiel jest tu pierwiastkiem kluczowym! Ale proces uzyskiwania energii ze związków węgla powoduje, że powstaję również produkty spalania materii. W przypadku zużywania ropy, benzyny czy olei  są to spaliny. W naszym organizmie również postproduktem dostarczenia energii z węglowodanów są "spaliny". Te spaliny to agresywny węgiel, który jest bardzo reaktywny i ze struktury naszego organizmu wyrywa przeróżne pierwiastki, najczęściej jednak tlen (który jest najbardziej reaktywnym pierwiastkiem na Ziemi).  Proces ten możemy określić STARZENIEM SIĘ (uproszczając sprawę). Antyutleniacze to nic innego jak związki, który dostarczymy do organizmu, a one wyłapią ten agresywny tlen i wyprowadzą go na zewnątrz, zanim ten zdąży wyrwać z nas fragment naszej struktury. Wpływają zatem pośrednio na spowalnianie procesu starzenia. Oczywiście pełnią jeszcze szereg innych bardzo korzystnych funkcji, w skrócie można powiedzieć, że wspierają naturalne funkcje obronne komórek. Całkiem proste i logiczne, prawda?

Odmładzający wpływ tych owoców to również wpływ antocyjanów borówkowych na wiązania kolagenowe, a stabilizacja kolagenu to zdrowy wygląd (dziąsła, włosy, stawy i kości).

A to lista produktów spożywczych (w tym warzyw i owoców), które zawierają najwięcej antyutleniaczy. Nasza borówka czarna zajmuje na niej bardzo wysokie 4-te miejsce. Tylko jeden owoc posiada ich więcej - aronia czarna.
Borówki czarne zawierają dużo karotenoidów i antocyjanów, a w konsekwencji pozytywnie wpływa na wzrok - wzmacnia go, poprawia widzenie po zmroku pośrednio poprzez poprawę ostrości widzenia. Podczas II wojny światowej, brytyjski piloci RAF-u (Royal Air Force) jedli przed nocnymi działania bojowymi dżem z czernic. Obecnie, naukowcy spierają się o to czy rzeczywiście mogło to mieć wpływ na ich widzenie, ale antyoksydacyjne właściwości wraz ze wspomnianymi wyżej związkami chemicznymi sprawiają, że czernice są bardzo pospolicie wykorzystywane w leczeniu i prewencji zaburzeń wzroku. Np. katarakta czy degeneracja plamki żółtej są powodowany w znacznym stopniu przez wolne rodniki (wspomniany wcześniej agresywny węgiel).

 
Znalazłem o tym ciekawy fragment wśród wyników badań medycznych:
"Podawanie zwierzętom wyciągu z owoców borówki czernicy zapobiegało całkowicie występowaniu zmian w rogówce i plamce żółtej. Wykonano wiele badań klinicznych efektywności terapeutycznej wyciągów antocyjanowych z owoców borówki czernicy, ale tylko jedno, z udziałem 51 pacjentów, dotyczyło wpływu tego leku na rozwój katarakty starczej u ludzi. Wyciąg z czarnych jagód, przyjmowany z witaminą E przez cztery miesiące, powodował hamowanie rozwoju zmian, a nawet obserwowano zmniejszenie zmętnienia rogówki. Niekontrolowane wprawdzie i dość słabe metodologicznie badania wskazywały także na poprawę wrażliwości siatkówki i zwiększenie pola widzenia u pacjentów z krótkowzrocznością i jaskrą w wyniku leczenia antocyjanami czernicy przez 6 miesięcy.Badanie kliniczne z randomizacją, podwójnie ślepą próbą i kontrolą placebo, z udziałem 40 pacjentów z retinopatią spowodowaną przez cukrzycę lub nadciśnienie, wykazały skuteczność preparatu Myrtocyan (wyciąg z czarnych jagód, zawierający 25% antocyjanów), stosowanego przez miesiąc, i poprawę u 77-90% leczonych pacjentów (stwierdzoną badaniami angiograficznymi). Podobne wyniki uzyskano u pacjentów z wczesnym stadium retinopatii cukrzycowej, podając Myrtocyan przez 12 miesięcy. Ten sam preparat, podawany 30 zdrowym ochotnikom, hamował agregację płytek krwi, indukowaną przez kolagen i ADP "

Borówkowe antocyjany przyspieszają regenerację rodopsyny, którą określa się również purpurą wzrokową, poprawiają aktywność różnych enzymów w siatkówce i poprawiają krążenie w jego światłonośnych strukturach. Efekt? Widzimy ostrzej i lepiej w ciemnościach.
 
 
Antocyjany pobudzają również pracę serca oraz usprawniają przepływ krwi w naczyniach krwionośnych, zwiększają również ich szczelność. A propos szczelności, borówki czernice działają dwukrotnie skuteczniej w tej kwestii niż chociażby rutyna zawarta w "rutinoskorbinach" i tym podobnym pseudolekarstwom. (to temat na inny raz :p).

 
Działa przeciwbiegunkowo a dzięki zawartości arbutyny dezynfekuje drogi moczowe.

Posiada również działanie antyrakowe, szczególnie względem odmian hormonozależnych jak np. rak wątroby, piersi czy tarczycy.

Warto też wspomnieć o kwasach foliowym i egalowym.
 
 
A brytyjscy lekarze stwierdzili, że czarne jagody zabezpieczają przed pylicą, dlatego zalecają je górnikom, młynarzom i kominiarzom :D
 

Jedzcie jagody, "ile wlezie" na pewno nie zaszkodzą!!! :)


 
P.S. A kiedy dzień nadchodzi, idziemy na jagody ...